“Autorzy go nienawidzą, znalazł jeden prosty trik by nie wydawać pieniędzy na książki” - brzmiałyby zapewne nagłówki. Ten jeden prosty trik brzmi: nie kupuję książek. I wcale nie chodzi o to, że nie chcę dać zarobić tym, którzy je piszą.

Raczej nie zdarza mi się wracać do przeczytanych już pozycji. Nie widzę więc sensu w kupowaniu rzeczy, którą wykorzystam tylko raz. Ponadto, mam za małe mieszkanie, żeby jeszcze trzymać w nim książki.

Na szczęście są biblioteki publiczne. Nie mogę wypowiadać się globalnie, ale tam gdzie mieszkam, czyli na warszawskiej Woli, są one świetne. Są bardzo dobrze wyposażone, znajduję w nich zdecydowaną większość rzeczy, które chcę przeczytać, także nowości wydawnicze. Jest strona internetowa na której możemy wyszukać w której filii jest dana książka, zdalnie ją zarezerwować, przedłużyć wypożyczenie a także zgłosić propozycję zakupu nowej. Możemy powrzucać sobie tytuły do koszyka przypisanego do naszego konta, żeby pomysły na to co chcemy przeczytać w przyszłości nam nie zaginęły. Żeby móc zacząć korzystać z serwisu musimy założyć konto osobiście w dowolnej filii wolskiej biblioteki.

Nie musimy ograniczać się do naszej dzielnicy. Konto możemy założyć także w biliotekach dzielnic w której nie mieszkamy. Na stronie bibliotekiwarszawy.pl mamy mapę wszystkich stołecznych bibliotek. Jest tam wyszukiwarka, w której teoretycznie można przeszukać cały zasób książkowy Warszawy, ale akurat ona nie działa za dobrze. Jej nie polecam.

W każdej edycji budżetu obywatelskiego Warszawy głosuję zawsze na wszystkie projekty na dodatkowy hajs na książki do bibliotek, gdyż często z nich korzystam. Tutaj przykładowy zwycięski projekt. To polecam, do tego zachęcam.

Dodatkowo, są to instytucje, często organizujące różnego rodzaju wydarzenia typu kluby dyskusyjne, spotkania z autorami, różne spotkania tematyczne. Może poznacie tam ciekawych ludzi.

Ciekawą opcją są też książkodzielnie i biblioteki plenerowe. To miejsca w których można oddać niepotrzebne książki oraz wypożyczyć te, które oddał tam ktoś inny. Na Woli są takowe między innymi w parkach Moczydło oraz Szymańskiego oraz w bibliotece na Żytniej.

Oczywiście łatwo mi to wszystko mówić, gdy piszę z perspektywy wielkiego miasta i w odległości 30 minut rowerem od domu, mam do dyspozycji kilka dobrze wyposażonych bibliotek. Ale zanim skreślicie swoją, być może w mniejszej miejscowości, pójdźcie do niej i sprawdźcie - może jest w niej dużo więcej niż się Wam wydawało. Nie tylko tomy dzieł Słowackiego zawinięte w szary papier. Takie jest moje pierwsze wspomnienie z wczesnej podstawówki, z zajęć zapoznawczych w przyszkolnej bibliotece.

Nie twierdzę, że nie ma żadnych powodów by kupować książki. Tak jak wspomniałem wcześniej, nie każdemu jest dane mieć łatwy dostęp do publicznej biblioteki, nie wszystko też musi w tej bibliotece być. Jeśli zamierzamy do jakiejś książki często wracać to pewnie warto ją nabyć. Niektórzy zaznaczają sobie rzeczy zakreślaczami, robią notatki na marginesach. Jeszcze inni po prostu lubią mieć w domu książki. Kupno książki jest też wyrazem uznania i wsparcia autora, ponieważ przełoży się to dla niego na korzyść finansową.

Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale artykuł nie został sfinansowany z Nardodowego Programu Wspierania Czytelnictwa.